Twój wybór

Twój wybór

Twój wybór


Jest coś takiego o czym się nie mówi zbyt wiele. A nie mówi się o tym, że niezależnie kogo wybierzesz na resztę swojego życia i tak Cię w jakiś sposób zrani. Mniej lub bardziej. Ale zrani. Bo bez tego się nie da. Te wszystkie słodkie słówka, rozmawianie ze sobą 24 na dobę, zgodność w stu procentach. Nie wierzę w zupełnie bezkonfliktowe i  bezproblemowe relacje. W takie w których nieustannie jest kolorowo. Może dlatego, że nigdy takiej nie widziałam.  A może dlatego, że takie coś w zupełności nie istnieje. Bo może i jest dobrze, ale bez złości, dogryzania i chwil ciszy się nie da. Zwyczajnie jest to nie możliwe. Co wcale nie oznacza, że miłość lub przyjaźń jest pozbawiona pewnego rodzaju magii. Według mnie magią nie jest to, kiedy codziennie budzicie się szczęśliwi. Kiedy tylko na siebie spojrzycie i czujecie coś takiego "to ten jedyny/to ta jedyna". Ale kiedy postanawiasz kogoś kochać mimo, że ewidentnie wstał lewą nogą. Totalnie ta osoba Cię irytuje, doprowadza do szału i masz ją ochotę udusić, a kiedy stoisz już ubrany i gotowy do wyjścia, gdziekolwiek, byle z dala od niej/niego, ale zawracasz, żeby spróbować porozmawiać na spokojnie. I mimo, że padają czasami naprawdę ciężkie słowa, to jest ten moment, w którym powiedzie sobie wszystko, ale się pogodzicie. Bo tak trzeba. Bo kiedyś obiecałeś, że nie będziesz uciekać. Że będziesz zawsze mimo wszystko.
To jest magia. Coś między dwojgiem ludzi co sprawia, że nie ważne jak się dzieje, oni siebie potrzebują, chcą o siebie walczyć i przetrwają największe bagno. Zawsze.


Naiwnym jest myślenie, że taka relacja to niekończąca się opowieść o czymś całkowicie cudownym, niewyobrażalnym. Kończenie czegoś argumentem, że to co było między nami się po prostu wypaliło jest głupie. Że to już nie ma sensu, przecież ciągle się kłócimy. To to naprawcie! My kobiety, jesteśmy uzależnione od emocji. A co daje więcej emocji niż moment w którym jesteśmy zakochani? Mnóstwo adrenaliny z powodu niespodziewanego dotyku, gdy łapie Cię za rękę lub głaszcze Twój policzek i nieustanne zaskoczenia drugą osobą. Początki takie właśnie są. Bezgraniczne szczęście i czujesz się jakbyś był na haju, a uśmiech nie schodzi Ci z twarzy. Ale wszystko co następuje później – to kwestia wyboru. Bo następuje pewna stabilizacja i przewidywalność, więc już nie ma tego czegoś wyjątkowego. I to jest normalne. Tak się dzieje, po prostu. Taka kolej rzeczy. Miłość i związek  jest jak sinusoida uczuć, zmienia się – niekoniecznie w coś gorszego. Po prostu innego.
Jasno widzisz wady, zalety i postanawiasz kogoś kochać. Tak po prostu i mimo wszystko. Na zawsze.
Co ma piernik do wiatraka?

Co ma piernik do wiatraka?

Co ma piernik do wiatraka?

Mogłoby się wydawać, że tak naprawdę to nic. Piernik. Wiatrak. Zero wspólnego. Jedno z najbardziej niezrozumiałych polskich powiedzeń. Mówiąc to ma się na myśli, że jakieś dwie rzeczy bądź sytuacje nie mają ze sobą powiązania. Problem w tym, że wbrew pozorom piernik i wiatrak mają ze sobą więcej wspólnego niż nie jedna para.
- Mąkę na pierniki wytwarza się w młynie, a młyn jak to młyn, zwykle posiada wiatrak, całkiem logiczne.
- Jeśli w wyrazie piernik p zamienimy na w, e na a, r na t, n na r i i na a, otrzymamy wyraz wiatrak, nonsens? Być może.
- Oba wyrazy kończą się na literę k. Tak jak wiele innych słów.
Nigdy nie dowiemy się co tak naprawdę łączy piernik i wiatrak. Jednak nie w tym rzecz. Tak jak wyżej napisałam najprawdopodobniej piernik i wiatrak mają więcej wspólnego niż nie jedna para. Dlaczego?
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jak wiele par jest ze sobą, mimo że na pierwszy rzut oka zupełnie do siebie nie pasują?
Czekając ostatnio na autobus zauważyłam dwójkę młodych ludzi rozmawiających na temat mieszkania i wielu innych sprawach. Słuchałam ich tak przez jakieś dziesięć minut, mimowolnie. Mówili zbyt głośno. Ona chciała wyprowadzić się od rodziców, on mówił o studiach, pracy. Ona, że widziała w internecie ładne duże mieszkanie, on, że kto za to będzie płacił, skoro za dobrze nie zarabiają? Ona, że przecież weźmie pieniądze które dali jej rodzice, on że chce zapracować sam na ich wspólne mieszkanie.
Na pozór ułożony, młody mężczyzna z perspektywą na przyszłość zakochany (uwierzcie każda by chciała, żeby jej facet tak na nią patrzył) w młodziutkiej poniekąd głupiutkiej kobietce (nie chciałabym oceniać tej kobiety, ale po śmiechu i sposobie mówienia to pierwsze co przychodzi mi na myśl). Jakby dwa inne światy a jednak wiążą ze sobą przyszłość.
Przecież oni mają kompletnie inne spojrzenie na świat. Po czym wspólnie wsiedli trzymając się za rękę do autobusu z uśmiechem na twarzy.
Bo to, co najłatwiej dostrzec między ludźmi, to różnice. Niezależnie od skali. One są tym, co dostrzeżemy jako pierwsze. Nie zależnie, czy spojrzymy na tę parę, jakąś grupę, czy na całą ludzkość. Tak powinno być, bo różnice pomiędzy nami są ważne, potrafią być piękne, ale nie są najważniejsze.
Ludzie mówią, że nie należy oceniać książki po okładce. Bo to, co najważniejsze, jest często zakryte i niewidoczne na pierwszy rzut oka. Najważniejsze jest to, co nas łączy. Kompletnie nie mam pojęcia co łączy tę dwójkę. Ale zapewne łączy ich coś co sprawia, że przy sobie czują się szczęśliwie, dobrze. Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. I nie ważne czy bym się z nimi przyjaźniła czy też nie. Dwoje ludzi może zachowywać się zupełnie inaczej sam na sam niż w gronie jakichś osób, nawet najbliższych. Nigdy nie dowiemy się jacy są naprawdę, gdy są sami.
Tak samo jak piernik i wiatrak na pierwszy rzut oka nie mają dla większość ze sobą nic wspólnego, tak inne relacje mogą być dla obcych ludzi bezsensowne. Bo przecież nie ważne jest to co się widzi a to co się czuje.
Część z nas może nie spodziewać się ile wspólnego mają ze sobą osoby na pozór nic dla siebie nie znaczące i różniące się od siebie w stu procentach.


Copyright © 2014 SERAFIN , Blogger